Restauracja “Kartoflisko” w Nasielsku [TU WARTO JEŚĆ]

Po kilkugodzinnym spływie po Narwi dotarliśmy z Dzierżenina do Nasielska. W miasteczku, w którym nawet w centrum niektóre zniszczone i podupadłe domy wydają się scenografią do filmu dokumentalnego o polskiej prowincji, życie toczy się na jałowym biegu. Nasielsk wygląda zupełnie inaczej niż kadry Gródka pokazywane w “M jak miłość”, mimo że w roli Gródka występuje bodaj Góra Kalwaria. Dowodzi to tylko tego, że “M jak miłość” ma tyle wspólnego z obrazem rzeczywistości, ile ja z baletem.


Ludzie w Nasielsku, jak za PRL-u, siedzą pod blokami na ławeczkach, nikomu nigdzie się nie spieszy. Bo i nie ma dokąd. W Pepco matki kupują za 10 lub 20 zł dzieciom ubrania do szkoły.

Wystarczy przeciąć ulicę Młynarską, przy której znajduje się Pepco, by trafić do innego świata. Początkowo nic tego nie zapowiada, bo ulica utrzymana jest w klimacie industrialno-podupadłym.

Widok na zachód z "Kartofliska"
Widok na zachód z “Kartofliska”

Idąc około 100-150 ulicą Tylną natrafiamy tuż obok Lewiatana na niepozorną, nie rzucającą się w oczy restaurację Kartoflisko.  Usiedliśmy pod zewnętrznym baldachimem, który – tu nastąpi uwaga krytyczna – nie do końca spełnia swoje zadanie. Upalne, sierpniowe, popołudniowe słońce świeciło prosto na nas i baldachim nie spełniał swojej funkcji. Może ma chronić przed deszczem, nie zaś od słońca? W każdym razie boczne zasłony bardzo by się przydały.

Miła kelnerka podała karty, uprzedziwszy, że na zamówienie trzeba czekać około trzydziestu minut, ponieważ mają “pełne obłożenie” czy jakoś tak określiła. Nam, mnie i żonie, nie przeszkadzała konieczność czekania, bo mieliśmy ze sobą książki; ja – “Czarodziejską górę”, żona – “Ostatni list od kochanka” (nie wiem, czy już mam się martwić, ale ze względu na tok opowieści spuśćmy zasłonę milczenia).

 

– Rzeczywiście, twoje oświadczenia miłosne są gruntowne, iście niemieckie.

I włożyła ma na głowę papierowy kapelusz.

– Żegnaj, mój książę Karnawału! Będzie pan miał dziś wieczór zły wykres gorączki, przepowiadam to pani.

To mówić, ześliznęła się z krzesła, przesunęła się po dywanie w kierunku drzwi, nie zawahała się w progu; na wpół odwrócona w tył, wzniosła jedno z obnażonych ramion i wsparła rękę na zawiasie. Powiedziała cicho:

– A proszę nie zapomnieć o zwrocie mego ołówka.

I wyszła.

Z “Czarodziejskiej góry” Tomasza Manna

Z kartą mieliśmy problem – nie tyle z bogactwem wyboru, o ile z wyborem potrawy; bo niemal każda zapowiadała się pysznie, kartofel w wersji królewskiej.

– Może weźmiemy placki ziemniaczane z kurkami?

– Zapiekanka ze szpinakiem też zachęca

– Pizza kartoflisko, łał, coś zupełnie innego

– Są frytki belgijskie.

Kelnerka podchodziła dwa razy, dwukrotnie odprawialiśmy ją z kwitkiem ale już po 20 minutach byliśmy zwarci i gotowi do podjęcia decyzji.

Kelnerka podchodziła dwa razy, dwukrotnie odprawialiśmy ją z kwitkiem ale już po 20 minutach byliśmy zwarci i gotowi do podjęcia decyzji.

 

Żona zamówiła placek kartoflisko, czyli kartofle, gulasz wołowy, śmietanę (34 zł).  Ja zdecydowałem się pizzę wegetariańską kartoflisko z ciasta pszenno ziemniaczanego z serem i pieczarkami (25 zł).

Włączamy stoper i czekamy pól godziny. Ale zaraz, zaraz, nie zdążyliśmy przewrócić karty książki, a na stole już pojawił się smalczyk, chlebek, ogórek kiszony – wszystko przepyszne, charakterystyczne, właściwie nie do powtórzenia. Tą przekąską właściwie się najedliśmy, mimo że w ramionach czuliśmy kilka godzin wiosłowania na Narwi i sadzenia drzew na działce, gdzieś  w łąkach i kukurydzy między Pułtuskiem i Nasielskiem.

Chleb ze smalcem i ogórkiem z kartofliska, pyyyycha
Czas spowolnił, zupełnie jest w sanatorium w Davos u Hansa Castorpa. Akcja powieści wraz z wypełnionym brzuchem spowolniła.
Dopiero co spałaszowaliśmy chleb ze smalcem, Kławdia wyjechała do Dagestanu, klient ze stolika obok powiedział do nastoletniej córki “kurwa”, więc od razu wróciliśmy do polskiego domu, a na stół wjechał placek kartoflisko.
Placek Kartoflisko
Żona rozpływała się z każdym kęsem, a dochodząc do połowy dania, dalej się na dało, spuentowała: Genialny pomysł wykorzystania niedocenianego i powszechnego ziemniaka.  Długo szukaliśmy zachwytów w polskiej kuchni, znaleźliśmy je w Kartoflisku. Wirtuozeria smaku.
W przyrodzie z krzyżówek wychodzą ciekawe rozwiązania, w kuchni widać też. Połączenie tradycyjnego ciasta pszennego (ciekawe z jakiej mąki?) z ziemniaczanym daje smak umami: ciasto pszenne łączy się ze smakiem jakby podsmażanych ziemniaków.  Trudno znaleźć na pizzy lepszy ser niż ten z Nasielska (też ciekawy jaki). Sosy do pizzy na pewno nie pochodzą z sieci handlowej. Reasumując, pozornie niewielka pizza już po trzech kawałkach informuje: resztę weź na wynos.
Komu kawałek?
Sosy pomidorowy i czosnkowy – sosowa Liga Mistrzów
Kiedy patrzymy na te zdjęcia, ślinka leci, więc do zobaczenia znów na kartoflisku.

Łączna ocena: 6/6

Udostępnij →

5 Comments on “Restauracja “Kartoflisko” w Nasielsku [TU WARTO JEŚĆ]”

  1. ze spływu Narwią do Nasielska?? jak oni to zrobili???? Poza ta niedorzecznością Kartoflisko rzeczywiście ok.

    1. Uprzejmie informujemy, że z Dzierżenia do Nasielska można dojechać na przykład samochodem. Też wolelibyśmy, żeby zamiast dróg budowano koleje.

  2. Kartoflisko faktycznie jest mega, jedzenie pyszne, ale autor opisując w ten sposób miasto i jego mieszkańców bardzo ich krzywdzi. To są ludzie ciężkiej pracy, może nie ma takich luksusów jak w Warszawie ale większość z nich ciężko pracuje. Nieliczni przesiadują pod blokami, a w pepco matki robią zakupy w każdym mieście. Czyż nie?

    1. Przepraszam za nieporozumienie, ale to ujmujące, że można sobie bez pośpiechu posiedzieć pod blokiem, nie zaś pędzić w warszawskim szczurzym kołowrotku. Ponadto, też lubię Pepco. 🙂

  3. Kartoflisko – dla Cierpliwych konsumentów! 1 godzina za zupę i następne 45 min. na drugie danie. Taki standard! 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *